Symetryści liberalni ogłosili niedawno, że najdłuższa telenowela świata pod nic nie znaczącym tytułem “rekonstrukcja rządu”, to genialne otwarcie się PiSu na młodych i wielkomiejskie centrum, które da (nie: ma dać, tylko da) PiSowi władzę na lata. Przyjrzyjmy się więc, czym to otwarcie tak naprawdę jest.
Kompletnie skompromitowanego Antoniego Macierewicza zastąpił równie skompromitowany sprawą śmierci Igora Stachowiaka oraz wyrzuceniem czterech tysięcy policjantów z czynnej służby Mariusz Błaszczak, o którym nie tylko żartem mówi się, że nawet oddycha w rytmie oddechu swego patrona. Powiedzieć o Błaszczaku, że to najwierniejszy towarzysz Kaczyńskiego, to nic nie powiedzieć. Jakie pojęcie ma Błaszczak o armii, zobaczymy wkrótce. Na jego miejsce wszedł kolejny wierny polityk Kaczyńskiego, znany z chamskiego języka, Joachim Brudziński, za którym ciągną się historie z czasów szkolnych o rozbojach i kradzieżach, dokonywanych na uczniach internatu Zespołu Szkół Rybołówstwa Morskiego w Świnoujściu, dokąd uczęszczał, zanim nie wyrzucono go dyscyplinarnie (potem przyjęto w ramach drugiej szansy). Ministra Radziwiłła zastąpił Łukasz Szumowski, który z kolei zasłynął złożeniem deklaracji wiary, oświadczając, iż „tylko wybrani przez Boga i związani sakramentem małżeństwa mają prawo używać organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim”. Jednego doktrynera zastąpił więc drugi doktryner, przy czym oczywiście do własnego światopoglądu ma prawo każdy, ale głoszenie go jako lekarz, pogwałceniem etyki zawodowej jest. Mistrza gaf, poruszającego się po salonach dyplomacji, niczym słoń w składzie porcelany, zastąpił równie gorliwy wyznawca hasła “wstaliśmy z kolan” – Jacek Czaputowicz. Ten z kolei błysnął słowami, w które święcie wierzy, o treści następującej: “zwiększenie władzy Parlamentu Europejskiego nie ma żadnego znaczenia, nie ma żadnego wpływu na rzeczywistą władzę, bo rzeczywista władza w Unii Europejskiej odpowiada przed Bundestagiem. Innymi słowy, deficyt demokracji wynika dziś z tego, że władza sprawowana nad kilkusetmilionową populacją obywateli UE jest wybierana przez 80 milionów obywateli Niemiec”. Nowe otwarcie w polityce zagranicznej mamy więc zapewnione jak w banku. Ale to jeszcze nie koniec ocieplania wizerunku rządu Morawieckiego i marsz po młodych. Oto bowiem zastępcą Brudzińskiego w MSW został nie kto inny jak Paweł Szefernaker, ojciec chrzestny pisowskiego trollingu. Obrazu dopełnia wyrzucenie z rządu Anny Streżyńskiej, jedynego ministra względnie dobrze ocenianego, choć osobiście nie wiem dlaczego. Jeśli jeszcze do tego wszystkiego dodamy niechybne zaostrzenie ustawy aborcyjnej oraz cichaczem wprowadzenie trzeciego progu podatkowego w wysokości 40,8% dla zarabiających powyżej 10 tysięcy miesięcznie (młodzi specjaliści IT, średni szczebel zarządczy, którym głównie są młodzi ludzie), to zaiste zaprawdę powiadam wam – marsz ten po młodych i klasę średnią iście makiaweliczny jest. Ale nawet to nie przeszkadza głosić symetrystom swoje odkrywcze teorie o dwudziestoleciu rządów PiS, jakie są przed nami, bo Opozycja beznadziejna jest i basta.
I tu na scenie pojawiają się symetryści konserwatywni, łącząc się, niczym proletariusze, z tymi liberalnymi, wyciągając do obozu władzy swą pomocną, a jakże, dłoń. Oto bowiem, zaraz po zakończeniu telenoweli o rekonstrukcji rządu, PiS wrzucił do Sejmu projekt zaostrzenia ustawy aborcyjnej, który skontrowany został projektem sygnowanym przez Barbarę Nowacką, liberalizującym dotychczasowy kompromis. Oba projekty są projektami obywatelskimi i jako takie winny być procedowane w komisjach. Ale głosami posłów PO i Nowoczesnej(!) projekt “Ratujmy Kobiety” odpadł w przedbiegach, otwierając prostą drogę w jednym kierunku.
Tymczasem polityka to nie zabawa w piaskownicy. Jeśli przeciwnikiem jest koalicja ugrupowań, które prawo traktują jak im wygodnie, trzeba być jak wojsko i odrzucić „wątpliwości”. Jeśli klub uchwalił dyscyplinę, to taka dyscyplina ma być i koniec. Kto tego nie rozumie niech da sobie spokój. Nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych rozwiązań. Tu idzie bowiem o rzecz sto razy ważniejszą niż wątpliwości światopoglądowe tego, czy innego posła. Tu idzie o wiarę i zaufanie wyborców, czy Opozycja jest w stanie pokonać obóz władzy. PO przegrała wybory m.in. dlatego, że nie potrafiła postawić przed Trybunałem Stanu Ziobrę i Kamińskiego. Teraz mamy powtórkę z tamtej skuchy. Zaufanie wyborców to rzecz święta! Igranie z tą świętością obraża ich tak samo, jak kretyńskie ośmiorniczki u Sowy.
Żeby była sprawa jasna – nie popieram liberalizacji prawa w tym względzie i murem stoję za dotychczasowym kompromisem, zdania nie zmieniam i nie zamierzam. Ale uważam jednocześnie, że oba projekty winny być procedowane dalej, gdyż tego wymagało święte prawo demokracji. Oczywiście, dziś arytmetyka w Sejmie jest nieubłagana i los projektu liberalizującego byłby wiadomy, ale to PiS by go odrzucił, a nie Opozycja. To co się stało, to strzał we własne kolano, co gorsza, wykonany przy pomocy prostego manewru ze strony PiS, a wyborcy po raz kolejny zobaczyli, że Opozycję sejmową ograć można w dziecinny sposób. Dłużej jeszcze, droga Opozycjo, musisz bawić się w konwenanse i tygodniami przepuszczać czas przez palce, zastanawiając się, czy uruchomić gotowe projekty, które leżą na waszych półkach.
Doprawdy nie wiem, jak sobie z tym poradzicie, mając symetrystów także w swoich szeregach, bo zaklinanie rzeczywistości, że jesteście gotowi wygrać wybory jest przez wyborców odbierane coraz bardziej jak głos wołającego na puszczy. Obym się mylił.
Good night and good luck Państwu.