W uszach brzmią mi bez przerwy szydercze wręcz słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że Polska pod rządami zjednoczonej prawicy, to najbardziej demokratyczny kraj Europy.
Tymczasem rozdział II Konstytucji, “Wolności i prawa osobiste” mówi:
Art. 38.
Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Art. 40.
Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych.
Art. 41.
Każdemu zapewnia się nietykalność osobistą i wolność osobistą. Pozbawienie lub ograniczenie wolności może nastąpić tylko na zasadach i w trybie określonych w ustawie.
Każdy pozbawiony wolności nie na podstawie wyroku sądowego ma prawo odwołania się do sądu w celu niezwłocznego ustalenia legalności tego pozbawienia. O pozbawieniu wolności powiadamia się niezwłocznie rodzinę lub osobę wskazaną przez pozbawionego wolności.
Każdy zatrzymany powinien być niezwłocznie i w sposób zrozumiały dla niego poinformowany o przyczynach zatrzymania. Powinien on być w ciągu 48 godzin od chwili zatrzymania przekazany do dyspozycji sądu. Zatrzymanego należy zwolnić, jeżeli w ciągu 24 godzin od przekazania do dyspozycji sądu nie zostanie mu doręczone postanowienie sądu o tymczasowym aresztowaniu wraz z przedstawionymi zarzutami.
Każdy pozbawiony wolności powinien być traktowany w sposób humanitarny.
Każdy bezprawnie pozbawiony wolności ma prawo do odszkodowania.
Art. 42 (fragment).
Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuścił się czynu zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.
Zapisy Konstytucji są w tym względzie nad wyraz jasne. Ale nie od dziś wiadomo, że państwo PiS traktuje Ustawę Zasadniczą wedle własnego porządku interpretacyjnego. Jak całe prawo zresztą.
Także w sprawie Igora Stachowiaka Konstytucję potraktował rząd wybiórczo.
I żeby było jasne, nie twierdzę, że za poprzednich rządów każdy zatrzymany przez policję był traktowany jak dżentelmen w meloniku, czy dama w balowej sukni. Pod każdą władzą policja ma tutaj swoje za uszami.
Ale są jednak istotne różnice pomiędzy obecną władzą, a poprzednikami.
Po pierwsze każdy taki przypadek był rzetelnie wyjaśniany i jeśli okoliczności tego wymagały, przypadki te miały swój finał w sądach.
Po drugie, nikt w tych sprawach nie mataczył, czego najlepszym dowodem jest to, że ówczesna opozycja nie składała takich zarzutów wobec poprzedników. A była to przecież opozycja bardzo aktywna, uzbrojona nie tylko w technicznego premiera wprost z tableta.
I wreszcie po trzecie, i najważniejsze, za rządów koalicji PO/PSL mamy w pamięci ważny precedens ministra Ćwiąkalskiego, który oddał się do dyspozycji premiera, gdy w celi jednego z więzień powiesił się Robert Pazik, odsiadujący dożywocie za zabicie Krzysztofa Olewnika.
„Z politykami jest tak jak z saperami: saper myli się raz, ale ja nie czuję się winny, nie widzę mojej winy w tym co się stało. Już mówiłem, że w ubiegłym roku było znacznie mniej śmierci samobójczych w więzieniach niż w latach 2006-2007” – powiedział wówczas minister Ćwiąkalski dziennikarzom, a mimo to uznał, że złożenie dymisji z urzędu będzie właściwym się zachowaniem. „Po godzinnej dyskusji, wobec tego, że wczoraj rozpętała się duża wręcz bym powiedział histeria i polityczna, i medialna (…), dlatego oddałem się do dyspozycji pana premiera i pan premier przyjął moją rezygnację, uznając, że jest to najlepsze w tej aktualnej sytuacji” – dodał.
I nie wnikam, czy była to jakaś wewnętrzna gra w Platformie, czy coś innego – patrzę na to jako obywatel i wyborca, i uważam to za gest oczywisty, jeśli traktujemy poważnie kontrakt jaki politycy zawierają ze społeczeństwem. Zresztą jak pamiętamy nie był to jedyny przypadek dymisji w rządach premiera Tuska.
Dzisiaj sprawa Igora Stachowiaka nieco przycichła, bo w zasadzie nie ma dnia, aby nie pojawiały się jakieś nowe doniesienia o kolejnych, budzących pytania, kwestiach dotyczących obecnej władzy. A najbardziej odpowiedzialni ministrowie, czyli Błaszczak, Ziobro i Zieliński – milczą, udając, że wszystko jest w porządku, jakby temat śmierci Igora w ogóle ich nie dotyczył.
A tymczasem nie da się przejść do porządku dziennego nad tym, że po ponad roku śledztwa kompletnie nic z niego nie wynika, a tłumaczenia prokuratury, że opóźnienia związane są z wnioskami strony pokrzywdzonej, czyli rodziny Igora, brzmią niczym marnej jakości kabaretowy skecz.
Niebawem czeka nas kolejna obrona ministra Błaszczaka przez większość sejmową, ale będzie to obrona na dłuższą metę sprawy przegranej, bo nie da się ciągle tłumaczyć suwerenowi dlaczego minister Ćwiąkalski złożył dymisję za sprawę, która go bezpośrednio nie dotyczyła, a minister Błaszczak zrobić tego nie może za rzecz daleko bardziej będącą w jego gestii.
Na koniec pozwolę sobie na komentarz jako zwykły, szary obywatel tego państwa – żałośnie wygląda takie trwanie na stanowiskach za wszelką cenę, podczas gdy w demokracjach europejskich i światowych dymisje i złożenie urzędów są czymś naturalnym i oczywistym dla każdego.
W państwie PiS nic jednak nie jest oczywiste. Państwo PiS rządzi się własnymi prawami i obyczajami, niczym państwo kacyków w minionej epoce PRL. Jeszcze to wszystko spływa jak po teflonowej powłoce patelni, ale już niedługo. Nawet zapatrzony w PiS jego elektorat zacznie zadawać w końcu pytania, po których jest już tylko równia pochyła.
Czym kieruje się jednowładca z Nowogrodzkiej – doprawdy nie wiem.