Na wstępie zaznaczam: nie jestem prawnikiem, prawo znam i rozumiem na tyle, na ile znać je powinien i rozumieć każdy przedsiębiorca w Polsce, a opinie przedstawione w dzisiejszym felietonie są wyłącznie moimi własnymi opiniami, ocenianymi okiem zwykłego obywatela.
Z gorących dyskusji na forum Twittera, które wyrażane były tuż po orzeczeniu Sądu Najwyższego, wyłaniał się głównie obraz taki oto, że sędziowie musieli bezwarunkowo zastosować się do istniejącego prawa. Dura lex sed lex – powtarzali. Ale prawo to nie tylko bezduszne przepisy, prawo to także jego duch, o czym zdaje się dzisiaj zapominamy. Duch prawa, tak jak ja to rozumiem, to patrzenie szerzej, niż tylko w ciąg znaków zapisanych w księgach. Przecież, na Boga, nie da się wszystkiego w nich zapisać! Od sędziego będę zawsze wymagał nie tylko ścisłego trzymania się przepisów, ale także wykładni tego prawa w oparciu o jego ducha, czy jak kto woli – przesłania.
Dzisiaj troje sędziów Sądu Najwyższego abdykowało. Tak, nie boję się tego powiedzieć – abdykowało. Ponadto, co jeszcze gorsze, troje sędziów zaprzeczyło w oczywisty sposób orzeczeniu siedmiorga sędziów tego samego Sądu, które wydali oni trzy miesiące wcześniej! Oczywiście, można powiedzieć, że nie mieli innego wyjścia, bo tak stanowi art. 86 ustęp 1 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. I kropka.
Nie miałbym z tym problemu, gdyby nie dwie ważne kwestie:
Po pierwsze – wydając dzisiaj werdykt o przekazaniu sprawy do Trybunału Konstytucyjnego troje sędziów dokonało legitymizacji prawnej obecnego Trybunału. Z sędziami dublerami i z szefową wybraną niezgodnie nawet z nową ustawą wymyśloną przez PiS. To najważniejszy zarzut jaki mam osobiście do tych sędziów. Dzisiaj troje sędziów uznało bowiem, ni mniej, ni więcej, że obecny Trybunał jest jak najbardziej ciałem konstytucyjnym. Czyli nie ma znaczenia zaprzysiężenie sędziów niezgodne z Konstytucją i nie ma znaczenia wadliwy wybór szefa Trybunału (świadomie nie używam nazwy “prezes”). Dzisiejsze orzeczenie stawia prawo w Polsce na głowie! Tak, dzisiaj powiedziano obywatelom – obecny Trybunał jest KONSTYTUCYJNY. Na cholerę więc wkładano nam do głowy przez cały ten czas, że jest inaczej?
Po drugie – przekazanie sprawy do Trybunału oznacza, że sprawa Kamińskiego i jego kompanów zostaje odłożona ad calendas graecas, czyli w bliżej nieznaną przyszłość, a owi panowie mogą poczuć się całkowicie bezkarni. To kpina z obywateli jest, nic więcej.
Tak, jestem oburzony. Bo jako przedsiębiorca nie raz spotykałem się w sądach z orzeczeniami, które jawnie były sprzeczne nie tylko z logiką, ale z przepisami prawa właśnie. Wiele razy widziałem w sądach zwykłą spychologię. Także w Sądzie Najwyższym, który miał rozpatrzyć ważną dla mnie kasację (w wyniku wyroku II instancji, który był całkowicie sprzeczny z wyrokiem I instancji i w którym to sąd II instancji nie uwzględnił części dowodów na moją korzyść, świadczących o tym m.in., że druga strona podstawiła świadków, którzy kłamali przeciwko mnie, co wyłapał sąd I instancji). Po cholerę zagłębić się w sprawę? Lepiej odepchnąć temat i już. Dzisiaj zobaczyłem to samo.
Artykuł 86 ustęp 1 ustawy o Trybunale mówi: “wszczęcie postępowania przed Trybunałem powoduje zawieszenie postępowań przed organami, które prowadzą spór kompetencyjny”. Koniec kropka. Nic więcej. “Które prowadzą spór kompetencyjny” – ale ten sam Sąd orzekł trzy miesiące wcześniej, że… nie ma sporu kompetencyjnego. Innymi słowy – ktoś z obywateli zrobił dzisiaj idiotów. Bo albo jest spór, albo go nie ma. Nie można być w połowie w ciąży.
Od sędziów zawsze będę oczekiwał odwagi. Zawsze też będę oczekiwał obrony obywatela przed silniejszą korporacją lub silniejszym państwem. I słowa moje nie mają żadnego związku z pisowskim pojmowaniem prawa wraz z ich ludowymi trybunałami. Nie, nie oczekuję też, że sędzia, ten czy inny, ma wyłącznie orzekać, aby zaspokoić odczucia obywateli. Nie o tym mówię, mimo, że mam własne porachunki z sędziami.
Mówię o tym, że sędzia ma patrzeć szerzej na każdy problem prawny, a nie tylko na czysty literalny zapis w ustawie. Mówię o tym, że sędzia ma wziąć się za bary z danym problemem i rozważyć go w swojej istocie, a nie tylko zagłębić się w takich czy innych literkach. Sędzia ma widzieć zawsze obywatela, który oczekuje od sędziego spełnienia pewnej misji, do której został powołany. Dzisiaj sędziowie Sądu Najwyższego spuścili z wodą tych wszystkich, którzy przychodzili pod Sąd Najwyższy (i nie tylko) protestować przeciwko państwu PiS, którego ideą jest takie zagmatwanie prawa, aby można je było interpretować w całkowicie dowolny sposób (także z pominięciem jego ducha).
Jest jeszcze jedna obawa moja w związku z dzisiejszą decyzją trojga sędziów. Czy mam słuszność, okaże się w ciągu najbliższego czasu. Otóż moja obawa dotyczy tego, że oto, na oczach milionów obywateli zawarty został zwykły deal między prezydentem a Sądem Najwyższym. Deal polega na tym mianowicie, że Sąd Najwyższy dał prezydentowi sygnał, zapalił swoistą zieloną lampkę i między wierszami powiedział: “ty dasz nam gwarancję w swojej ustawie, a my nie będziemy ci robić pod górkę”.
Jeśli faktycznie tak jest, a okaże się to niebawem, to możecie już zgasić świeczki. Nie będą już nam potrzebne.